z wolontariuszami, młodzieżą która nam pomaga to często widzę w nich taka bezradność, niezgodę na to co się dzieje na to jak te dzieciaki muszą żyć ale przede wszystkim widzę w nich radość z tego, że mogą pomóc, że mogą sprawić tym dzieciom dużo frajdy i przyjemności. Jak zaczęłam prace w naszej świetlicy to więcej miałam momentów smutku i żalu niż radości z tego co robimy ale z biegiem czasu zaczęłam dostrzegać głownie to, że dzięki Bogu i ludziom takie miejsce jest funkcjonuje i stanowi tak naprawdę drugi, a może czasem jedyny prawdziwy dom
dla tych dzieci. Wiem, że ludzie zastanawiając się nad wolontariatem myślą, ze mogą sobie nie poradzić, że będzie to dla nich zbyt trudne emocjonalnie itd. Z perspektywy czasu mogę śmiała powiedzieć, że nie ma się czego bać. Że wchodząc w
tą rzeczywistość zapomina się o wątpliwościach tylko się działa. A ile można się nauczyć ile można czerpać od ludzi którym się pomaga.
Tak naprawdę to jest swego rodzaju symbioza :) My tworzymy już jedną wielką rodzinę i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej :)
Jestem bardzo ciekawa Waszych przemyśleń, a może już doświadczeń !
Siostro a gdzie najlepiej szukac wolontariatów czy są jakieś stronki czy jak to wygląda ?
OdpowiedzUsuńNajlepiej iść do instytucji, w której chciałoby się udzielać jako wolontariusz i tam zapytać. Są również pewne inicjatywy jak Dr Clown http://www.drclown.pl/ i tam można również pomagać. Naprawdę wolontariuszy chętnie się przyjmuje praktycznie wszędzie do szpitali, domów opieki, świetlic środowiskowych itd. :)
UsuńJa właśnie działam na Śląsku jako Dr Clown to jest naprawdę świetna sprawa. Dzieciaki są wspaniałe, wcześniej mamy przygotowanie i kursy żeby wiedzieć jak się zachować i wiedzieć co zaproponować małym pacjentom. Polecam wszystkim, można dać i dostać dużo radości.
OdpowiedzUsuń